piątek

Centrum świata

Kilka dni temu odkryłam, że w języku norweskim istnieje specjalne słowo określające wszystkie miejsca, w których możemy w przestrzeni publicznej spotkać się ze znajomymi, odpocząć, takie jak: pub, kawiarnia czy dyskoteka. Wszystko to nazywa się "et utested", czyli w wolnym tłumaczeniu "miejsce na zewnątrz". Istnienie tego określenia wskazuje jak istotną, centralną pozycje w strukturze norweskiego pojmowania świata zajmuje miejsce "wewnątrz", czyli dom. To w stosunku do niego cała reszta miejsc publicznych jest nazwana jednym słowem. Oczywiście wiele się zmieniło w ciągu ostatnich lat i Norwedzy coraz częściej i chętniej wychodzą na zewnątrz, ale pierwotne sposoby rozumienia świata bardzo często możemy odczytać właśnie z konstrukcji językowych. Domy norweskie są uważane za jedne z lepszych na świecie, zarówno pod względem estetycznym jak i konstrukcyjnym. W olbrzymiej większości wykonane z drewna, ciepłe, świetnie zakonserwowane, głównie malowane z zewnątrz w trzech narodowych kolorach: białe, ciemno niebieskie lub ciemno czerwone, są nieodłącznym elementem norweskiego landshaftu. Z dużymi oknami, pozbawionymi firanek, z licznymi lampkami, świecami, kinkietami (bardzo często nie mają światła górnego) stanowią pewnego rodzaju ostoję prywatności i  przytulną przystań wśród srogiej, norweskiej przyrody. Być może właśnie poprzez tę przyrodę oraz pogodę dom jest tutaj prawdziwym centrum świata? Powszechne jest tłumaczenie, że w Norwegii są tylko dwie pory roku "hvit winter eller grønn winter", czyli biała lub zielona zima. Zależy to oczywiście od regionu, ale w uproszczeniu faktycznie tak to wygląda. Nawet w czasie lata słońce jest na tyle wysoko, że nie pozwala wygrzewać się w swoich promieniach. Norwegowie wypracowali sposoby radzenia sobie z kapryśną aurą. Po prostu nie pozostaje nic innego jak się przystosować. Jeśli pada oznacza to, że trzeba założyć kurtkę od deszczu i kalosze, a na mróz kurtkę puchową i śniegowce. Sklepy sportowe są świetnie wyposażone, a obserwując niedzielne spacery Norwegów wzdłuż jeziora Mjøsa mam czasem wrażenie, że właśnie testują sprzęt przed atakiem szczytowym na Mont Everst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz